„Celem jest znalezienie osoby,
która była ci pisana, i przekonanie jej, że to właśnie ty jesteś jej księciem z
bajki.”
Książka ta kusiła mnie swoimi
skrajnymi opiniami, jedni byli zachwyceni książką, a inni narzekali na nudę,
która panoszyła się po książce. Mnie dodatkowo okładka przyciągała do siebie i
chciałam czym prędzej poznać historię idealnego małżeństwa, którą zaserwowała
nam Kaira Rouda.
„Pozory mogą mylić. Chcesz się
przekonać?
Paul Strom wiedzie życie, które jawi się jako spełnienie amerykańskiego snu. Piękna młoda żona Mia, dwoje wspaniałych dzieci w elitarnej szkole, ogromny dom na przedmieściach i satysfakcjonująca praca w agencji reklamowej. A co, jeśli to z pozoru doskonałe życie amerykańskiej rodziny jest tylko ułudą? A za wizerunkiem przykładnego obywatela kryje się mężczyzna z niebezpieczną osobowością?”
Paul Strom wiedzie życie, które jawi się jako spełnienie amerykańskiego snu. Piękna młoda żona Mia, dwoje wspaniałych dzieci w elitarnej szkole, ogromny dom na przedmieściach i satysfakcjonująca praca w agencji reklamowej. A co, jeśli to z pozoru doskonałe życie amerykańskiej rodziny jest tylko ułudą? A za wizerunkiem przykładnego obywatela kryje się mężczyzna z niebezpieczną osobowością?”
Tak, więc jakie są moje
wrażenia po przeczytaniu?
„Prawdę mówiąc, zazwyczaj
rzadko występuję w scenariuszu, który właśnie opisałem. Wszystkimi porannymi
zadaniami związanymi z dziećmi zajmuje się Mia, moja żona. Pod tym względem
jesteśmy tradycyjną rodziną z przedmieścia. Ja zaś robię kawę, biorę prysznic,
ubieram się i wychodzę do pracy, zanim chłopcy zdążą się obudzić. Owszem,
przeważnie moje poranki wyglądają dość samolubnie, koncentruję się wtedy tylko
na sobie.”
Od samego początku, można
powiedzieć od pierwszej kartki irytowała mnie osoba Paula, szczególnie jego
postawa Pana Domu, on pracuje to on może, a żona musi zrobić śniadanie,
wyprawić synów do szkoły, posprzątać… No o co chodzi?
Najgorsze, że historia była
opowiedziana z perspektywy właśnie Paula, tylko ostatni rozdział to opowieść oczami
Mii.
Autorka umiejętnie ukryła fakty i stopniowo podrzucała tropy.
Sam początek w ogóle nie zapowiadał tego co wydarzy się na końcu. Taka można
powiedzieć sielanka, idealny świat przedstawiony przez Paula. Wszystko co mówił
było takie idealne. On był taki wspaniały i cudowny, a Mia chociaż idealna,
wszystko robiła według niego źle. Niestety wszystko to okazało się iluzją, a
oblicze człowieka który się tutaj przed nami wyłoni w większości wywoła szok.
Muszę przyznać, że Kaira Rouda miała dobry i
dość oryginalny pomysł na fabułę. Cała książka jak sam tytuł mówi to jeden
dzień, rozdziały to poszczególne godziny i właśnie też to podsycało ciekawość i
nie mogłam zostawić książki ani na moment. Zakończenie to już istne szaleństwo, tempo jest
już takie szybkie, że niedowierzałam co tutaj się naprawdę wyprawia! A historia
Mii daje nam pogląd na całą sytuację już tak na chłodno i właśnie wtedy
poszczególne elementy trafiają na swoje miejsce tworząc obraz jaki stworzyła
dla nas autorka.
Moja ocena 7/10
Początek trochę irytował mnie
postawą głównego bohatera, środek był dość nudny, ale od połowy jak akcja
zaczęła się rozkręcać, nie potrafiłam odłożyć książki. Koniec był niesamowity!
Historia pokazuje, że nigdy nic nie jest idealne, że przeważnie to tylko piękne
pozory, a to co ukryte w środku jest ohydne i odrażające! Historia została
dopięta na ostatni guzik, wszystkie poszczególne elementy pasują do siebie
niczym puzzle! Jest to dobry thriller psychologiczny
z suspensem!
Polecam!
„Miłość między dwojgiem ludzi
to bardzo skomplikowana sprawa. Nadmiernie wszystko analizujemy, usiłujemy ją zrozumieć.”
Tytuł: Ten jeden dzień
Autor: Kaira Rouda
Wydawca: W.A.B.
Stron: 343
Ocena: 7/10
Dziękuję Wydawnictwu W.A.B. za
egzemplarz do recenzji!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz