Kolejny świetny thriller psychologiczny, który miałam okazję przeczytać w ostatnim czasie.
Zacznę od tego, że książkę warto przeczytać, może nie do końca wszystko zagrało, ale to tylko nieliczne niuanse.
Zacznijmy od początku czyli od tego co tutaj się dzieje...
Poznajemy małżeństwo Bernarda i Lunę.
Bernard rozchwytywany scenarzysta teatralny ulega wypadkowi, a po powrocie ze szpitala opiekuje się nim żona. Jednak leki, które Luna podaje swojemu mężowi sprawiają, że jego stan stale się pogarsza.
Mężczyzna nie pamięta co wydarzyło się przed wypadkiem, podświadomość podsyła mu kolejne obrazy, które po jakimś czasie ułożą się w jedną całość.
Brzmi prawie jak sielanka, ale autorka serwuje nam fragment gdzie Bernard odnajduje żonę w pokoju, a ta trzyma zakrwawioną sukienkę....
Czy ma ona związek z wypadkiem? A może razem dopuścili się z żoną jakiegoś morderstwa? Kto jest tym złym, a kto dobrym?
Autorka miała świetny pomysł na fabułę, dość oryginalny jak na polskie realia.
Przeplatają nam się tutaj dwa plany czasowe, czyli to co lubię.
Retrospekcje sprawiają, że moja ciekawość wzrastała do maksimum.
Wydarzenia rozgrywają się na sali sądowej oraz pół roku wcześniej zanim tam trafiamy.
Książkę czyta się dość płynnie i szybko, czasami było jak dla mnie za dużo opisów, ale to właśnie te nieznaczne niuanse.
Przypadł mi do gustu styl pisania autorki, a monolog na samym końcu wyjaśnia nam wszystkie niewiadome.
Czy zaskoczyło mnie zakończenie?
Powiem szczerze, że trochę się domyślałam już później, ale nie wszystko udało mi się dobrze wytypować, więc było małe zaskoczenie.
Odnajdziemy tu tajemnice, intrygi, kłamstwa.
Książka jest pełna mroku, zagadek. Mamy tu dość mocną warstwę psychologiczną jak na thriller psychologiczny przystało.
Polecam‼️
Zacznę od tego, że książkę warto przeczytać, może nie do końca wszystko zagrało, ale to tylko nieliczne niuanse.
Zacznijmy od początku czyli od tego co tutaj się dzieje...
Poznajemy małżeństwo Bernarda i Lunę.
Bernard rozchwytywany scenarzysta teatralny ulega wypadkowi, a po powrocie ze szpitala opiekuje się nim żona. Jednak leki, które Luna podaje swojemu mężowi sprawiają, że jego stan stale się pogarsza.
Mężczyzna nie pamięta co wydarzyło się przed wypadkiem, podświadomość podsyła mu kolejne obrazy, które po jakimś czasie ułożą się w jedną całość.
Brzmi prawie jak sielanka, ale autorka serwuje nam fragment gdzie Bernard odnajduje żonę w pokoju, a ta trzyma zakrwawioną sukienkę....
Czy ma ona związek z wypadkiem? A może razem dopuścili się z żoną jakiegoś morderstwa? Kto jest tym złym, a kto dobrym?
Autorka miała świetny pomysł na fabułę, dość oryginalny jak na polskie realia.
Przeplatają nam się tutaj dwa plany czasowe, czyli to co lubię.
Retrospekcje sprawiają, że moja ciekawość wzrastała do maksimum.
Wydarzenia rozgrywają się na sali sądowej oraz pół roku wcześniej zanim tam trafiamy.
Książkę czyta się dość płynnie i szybko, czasami było jak dla mnie za dużo opisów, ale to właśnie te nieznaczne niuanse.
Przypadł mi do gustu styl pisania autorki, a monolog na samym końcu wyjaśnia nam wszystkie niewiadome.
Czy zaskoczyło mnie zakończenie?
Powiem szczerze, że trochę się domyślałam już później, ale nie wszystko udało mi się dobrze wytypować, więc było małe zaskoczenie.
Odnajdziemy tu tajemnice, intrygi, kłamstwa.
Książka jest pełna mroku, zagadek. Mamy tu dość mocną warstwę psychologiczną jak na thriller psychologiczny przystało.
Polecam‼️
Tytuł: Lęki podskórne
Autor: Marta Zaborowska
Wydawca: Czarna Owca
Stron: 436
Ocena: 8/10
Dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca za egzemplarz!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz