czwartek, 30 maja 2019

"MATKA. KŁAMSTWA ZAWSZE CIĘ DOGONIĄ" S.E. Lynes

"Zanim zaczniemy, chcę powiedzieć, że go kochałam. Kochałam go. A on kochał mnie.
Teraz możemy zaczynać.
Zapisujcie wszystko, mówią nam tutaj. Pisanie to terapia. Musieli tak mówić. Od chwili gdy tu trafiłam, nie odezwałam się ani słowem. Pisanie jest chyba trochę jak spowiedź."


Jak już pewnie wiecie uwielbiam thrillery, dlatego też z wielką ciekawością podeszłam do książki "Matka. Kłamstwa zawsze Cię dogonią" S.E. Lynes. Autorka była mi dotąd nieznana, więc nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Okładka natomiast robi niezwykłą robotę, bo już na początku czujemy niepokój i grozę. 

Główny bohater, Christopher Harris to taki zwyczajny chłopiec, który zawsze odstawał od towarzystwa. Był raczej samotnikiem z wyboru. W głębi duszy czuł, że nie pasuje do swojej rodziny, że jest coś co sprawia, że mają oni do siebie nieprzyjemny dystans, nawet urodą odstaje od swoich rodziców. Pewnego dnia kiedy chłopiec dostaje się na uniwersytet i szuka na strychu torby, znajduje on kufer, a w nim tajemniczy list, który wywraca całe życie chłopaka do góry nogami... Bowiem okazuje się, że chłopak został adoptowany... Christopher postanawia odnaleźć matkę i dowiedzieć się kim tak naprawdę jest.

Książkę pochłonęłam wręcz, to było tak dobre.
Autorce udało się stworzyć niebanalną i niepokojącą historię, która z każdą kolejną stroną wbijała mnie w fotel. 

Jest to niepokojąca, intrygująca powieść, która jest dość nietypowo skonstruowana.
Poznajemy tutaj dogłębnie głównego bohatera, autorce udało się rozłożyć na czynniki pierwsze jego psychikę, którą opętała obsesja. 
Mamy tutaj doskonały obraz człowieka, który za wszelką cenę stara się odnaleźć własne "ja". Świat nigdy nie był dla niego łaskawy i przez to on nie czuje się tutaj bezpiecznie. 
S. E. Lynes doskonale oddała klimat lat 70. czuć wręcz tą atmosferę. 
Nie znajdziemy tutaj szybkich akcji i spektakularnych zwrotów, ale nie bójcie się tu nie ma miejsca na nudę. Autorka zadbała o mroczną otoczkę, która wręcz nie pozwala, by na moment zapomnieć o tej historii.
Jest to dość prosta opowieść o tym jak daleko można się posunąć, by otrzymać szczęśliwą rodzinę.
Mroczne tajemnice, historia Rozpruwacza w tle, intrygi, doskonale skonstruowani bohaterowie to tylko część tego co możemy spotkać w tej powieści.
Książka porusza do głębi i niezwykle trzyma w szponach napięcia. 

Nie mogę za wiele zdradzić, by nie odebrać Wam przyjemności z czytania. 
Polecam każdemu kto lubi porządne thrillery psychologiczne!!!

"Christopher nie skrzywdziłby nawet muchy. W każdym razie nie celowo. Nadal w to wierzę. Nawet pomimo tych wszystkich wydarzeń..."

Tytuł: Matka. Kłamstwa zawsze cię dogonią
Autor: S.E. Lynes
Wydawca: Vesper
Stron: 325
Ocena: 9/10

Dziękuję Wydawnictwu Vesper za egzemplarz!!!





środa, 29 maja 2019

"W JAK MORDERCA" Katarzyna Gacek

"Madziu spokojnie, pomyślałam, oddychając głęboko. Przecież to nie oznacza jeszcze, że ma kochankę. Może kupił te perfumy w pożegnalnym prezencie dla kogoś, kto właśnie odchodził z firmy? Albo czekając do kasy w Empiku wziął z blatu odruchowo wydruk, zostawiony przez poprzedniego klienta? Obecność tego świstka można wytłumaczyć na wiele sposobów.
Gówno prawda, zreflektowałam się natychmiast. Od kupowania pożegnalnych prezentów Tomasz ma sekretarkę. A chowanie po kieszeniach cudzych kwitków to absurd. Rusz się, zrób mu awanturę, wydrap oczy, na co czekasz?"

Ta książka to kryminalne odkrycie roku!
Przez tą historię wręcz przepłynęłam, ona była tak dobra, że żałowałam, że właśnie dobiega końca.
Ale od początku...
Autorka mi dotąd nieznana, ale opis przyciągnął mnie jak magnez i to był strzał w dziesiątkę, historia była zacna...
Znacie to uczucie kiedy już na początku wiecie, czy książka Wam podejdzie czy raczej będzie to męka.
Tu po pierwszej stronie wiedziałam, że czytanie tej książki to będzie wielka przyjemność.
I kogo my tu mamy...
Poznajemy Magdę, taką polską "kurę domową", która znajduje dowód na zdradę męża, ale to nie wszystko, bo gdy chce ochłonąć i przemyśleć sobie wszystko, na dworze znajduje zwłoki... 
Dochodzenie w sprawie zabójstwa dostaje policjant, który okazuje się jej przyjacielem z dawnych lat.
Mogłoby się wydawać, że tutaj rola Magdaleny się kończy... otóż nie, tu się właśnie zaczyna...
Magda czuje się w obowiązku, bo przecież ona znalazła trupa i chce uczestniczyć w śledztwie. 
Nasza bohaterka jeszcze dodatkowo rozpoznaje wisiorek, który ma na szyi denatka...Taki sam miała jej przyjaciółka Weronika, a był to jedyny w swoim rodzaju wisiorek...

A więc tak, autorka postarała się i wymyśliła świetną intrygę i zagadkę. Długo się głowiłam zanim wpadłam na trop mordercy. 
Mamy tu krótkie rozdziały, a styl pisania autorki przypadł mi od razu do gustu. 
Autorka pisze bardzo lekko, a jak jeszcze dodamy do tego humor to otrzymujemy doskonałą rozrywkę na mile spędzony wieczór.
Ja się doskonale bawiłam i to już od pierwszych stron. 
Mało mamy kryminałów, gdzie pierwsze skrzypce grałaby kobieta, tutaj autorka doskonale wpasowała Magdalenę do swojej roli. 
Ogólnie rzecz biorąc mamy tu doskonale wykreowanych bohaterów. 
Postacie są wyraziste i charakterystyczne.
Autorka potrafi w lekki sposób opisywać dość trudne tematy, takie jak zdrada małżeńska.
Akcja ciągle idzie do przodu, czujemy napięcie, a to wzmaga dodatkowo ciekawość. 
Ciężko było mi się oderwać od książki i chociaż miała ona ponad 400 stron, przeczytałam ją w dwa wieczory. 
Ciekawa, oryginalna fabuła z dużą dawką humoru to recepta na wyśmienitą komedię kryminalną. 
No i to zakończenie, które było dość zaskakujące, ale to oceniam na plus.
Polecam wszystkim, którzy poszukują historii, która pozwoli im się na trochę oderwać od rzeczywistości, a dodatkowo pozwoli spojrzeć na swoje życie tak trochę z boku, po to by stwierdzić, że chyba u mnie w domu to jeszcze nie jest najgorzej. 

Tytuł: W jak morderstwo
Autor: Katarzyna Gacek
Wydawca: Oficynka
Stron: 411
Ocena: 10/10

Dziękuję Wydawnictwu Oficynka za egzemplarz!!!




"NASZE MAŁE KŁAMSTWA" Sue Watson

"Poza faktem, że nadal kocham mojego męża, naprawdę nie mam wielkiego wyboru. Muszę podjąć walkę o utrzymanie mojej rodziny razem. Nie jestem finansowo niezależna, a ponieważ nie pracowałam od chwili ślubu, nie mam nawet aktualnego curriculum vitae."

Nie znałam wcześniej autorki, ale opis zachęcił mnie do sięgnięcia po książkę. Uwielbiam thrillery psychologiczne, a dodatkowo ten miał to co lubię w treści, czyli "idealną" matkę, która ma "idealny" dom i "idealnego" męża. Jak dobrze wiemy nie ma w życiu nic idealnego i tak też jest u Marianne. Kobieta odkrywa, że jej mąż ma romans z nijaką Caroline... I tu się zaczyna robić gorąco... 

W tym roku miałam już styczność z podobnymi historiami i okazywały się one lepsze i gorsze.
Ale ta od samego początku mnie wciągnęła, autorka doskonale wykreowała bohaterów, którzy grali na moich emocjach. Marianne czasami mnie denerwowała swoim zachowaniem, tym, że nie dąży do szybkiej zmiany sytuacji, ale to Simon był tym który irytował mnie non stop. Ten człowiek to taki najgorszy z najgorszych, taki prostacki cham... Manipuluje swoją żoną tak, że aż mi biedaczki szkoda było.

W sumie w większości mamy tu wewnętrzny monolog naszej głównej bohaterki, ale czyta się to doskonałe, jest to napisane lekko i bez nudzenia.
Zapomniałam wspomnieć, że idealny świat bohaterka wykreowała sobie również na instagramie, gdzie wszystko musi być ładne, a rodzina wyglądać ma jak z obrazka.
W prawdziwym życiu Marianne mamy jednak same kłamstwa, niedomówienia, a stąd do tragedii już mały krok. 

Fabuła jest zawiła i przez to wciąga jeszcze bardziej.
Świetnie spędziłam czas czytając tą książkę. 
No i to zakończenie potrafiło zaskoczyć! 
Mimo, że gdzieś przeszło mi to rozwiązanie przez głowę, to i tak uważam, że książka zakończyła się rewelacyjnie i nie jednego zwali z nóg! 
To był jeden z lepszych thrillerów psychologicznych jaki ostatnio czytałam. 
Jeśli szukacie książki w której jest duży nacisk na psychologiczne aspekty zachowań to ta będzie idealna. 
Polecam!!!!

Tytuł: Nasze małe kłamstwa
Autor: Sue Watson
Wydawca: FILIA
Stron: 427
Ocena: 9/10

Dziękuję Wydawnictwu Filia za egzemplarz!!!



wtorek, 28 maja 2019

"ZNAK KUKUŁKI" Anna Bichalska

Cześć kochani!

Dzisiaj mam dla Was parę zdań o książce "Znak kukułki". Autorka Anna Bichalska nie była mi znana do tej pory, ale opis książki oraz okładka przyciągnęły mnie do siebie. Czy dobrze zrobiłam sięgając po tą książkę?

Ale zanim opowiem Wam czy książka przypadła mi do gustu, powiem Wam co czeka na Was w środku...

Nie jest to zwykła opowieść, to moim zdaniem baśń dla dorosłych.

"Dawno, dawno temu znaleziono mnie na skraju lasu. Nikt nie wiedział, skąd się tam wzięłam. Nikt nie wiedział, kim jestem..."

Dziewczyna o imieniu Alina cierpi od lat na zaburzenia snu.
Jako dziecko została adoptowana, ale o tym dowiaduje się od ojca, który chwilę przed śmiercią pisze jej wszystko w liście i zostawia artykuły powiązane z jej przeszłością. Dziewczyna nie wie kim była wcześniej. Przybrany ojciec Aliny, który wcześniej pracował jako dziennikarz, zajmował się sprawą dziwnych zaginięć dzieci.
Pomocną dłoń wystawia do niej współlokatorka- Greta, dość tajemnicza osoba. Kim ona jest i co może ona ukrywać?

Początkowo myślałam, że będzie to thriller, ale nie to bardziej literatura grozy połączona z fantasy.
Książka jest na wskroś dziwna, ale w całej tej inności jest ciekawa i intrygująca.
Wszystko co tutaj się dzieje mamy wrażenie, że jest na pograniczu snu i jawy.
Autorka stopniowo odkrywa przed nami karty i to co jawiło nam się jako oderwane od rzeczywistości zaczyna mieć sens.
Bohaterowie przez autorkę moim zdaniem są świetnie wykreowani, każdy tutaj pasuje do tej zakręconej opowieści.
Książkę początkowo czytało mi się ciężko, nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi, ale im dalej tym było tylko lepiej. Później żałowałam, że tak szybko skończyła mi się ta opowieść.
Co do zaburzeń snu głównej bohaterki, to w książce co jakiś czas znajdujemy spisane przez nią dziwne sny.
Historia opowiedziana jest z różnych perspektyw, powoduje to mały mętlik przy czytaniu.
Książka wymaga skupienia i zastanowienia.
Na szczęście rozdziały są dość krótkie.
Styl autorki jest inny, oryginalny, niepowtarzalny. Pierwszy raz miałam styczność z taką książką.
Ciekawość wzmagały wspomnienia z dzieciństwa, które przeplatały się pomiędzy fabułą.
Ja jestem oczarowana światem, który stworzyła autorka.
Polecam każdemu kto chce chociaż na chwilę zatopić się w innym świecie.
Uprzedzam jest dziwnie, niepokojąco, intrygująco, ale ma to swój klimat.

Tytuł: Znak kukułki
Autor: Anna Bichalska
Wydawca: Zysk i S-ka
Stron: 323
Ocena: 10/10

Dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka za egzemplarz!!!



"WYSPA POTĘPIONYCH. PRAWDZIWA HISTORIA WYSPY BLACKWELL" Stacy Horn

"W drugim dniu jej pracy półroczne niemowlę, chłopczyk o imieniu Charles Shutz, umarło na wrzodziejące zapalenie jamy ustnej. Nie jest to śmiertelna choroba, ale jeśli się jej nie leczy, jak to z pewnością było w tym przypadku, może doprowadzić do zgonu. Niewykluczone również, że w związku z odczuwanym bólem niemowlę przestało jeść, co mogło przyczynić się do tej tragedii. Pupę miało pokiereszowaną, że kiedy pani Ramscar poprosiła Emmę o umycie małego i przygotowanie do pogrzebu, kobieta nie mogła się na to zdobyć. "Widok tego dziecka był dla mnie zbyt straszny", zeznała później. Skutek był taki, że ciałem Charlesa nikt się nie zajął."

Bardzo chciałam zapoznać się z tą książką, ale jak już zaczęłam ją czytać to żałowałam, że tak bardzo mi na tym zależało. Nie to nie to, że książka jest zła, to źli byli ludzie. Czytając musiałam robić sobie przerwy, a chociaż ja do bardzo wrażliwych osób nie należę. Przychodziła mi tylko jedna myśl, jak to możliwe, że do tego doszło naprawdę i w dodatku w tak bliskim sąsiedztwie z Nowym Jorkiem.
Wczoraj gdy ją ukończyłam, aż sobie odsapnęłam z radości, że ta historia już za mną i nie wiem czy kiedykolwiek jeszcze do niej wrócę. 
Uprzedzam, że jest to książka dla ludzi o mocnych nerwach i żołądkach.
To co tam się wydarzyło, wydarzyło się naprawdę i chyba to najbardziej przeraża.
Ale zacznijmy od początku...

Burmistrz, eksperci oraz inni dygnitarze miasta Nowy Jork wpadli na genialny pomysł, by na powierzchni niecałych sześćdziesięciu hektarów Wyspy Blackwell umieścić wszystkie osoby chore psychicznie, przestępców, bezrobotnych, ubogich i ciężko chorych. Niewiarygodne, a jednak!
I tak powstał Nowojorski Zakład dla Obłąkanych, Dom Przymusowej Pracy, Przytułek dla Ubogich, Szpital dla Ubogich, Zakład Karny. Każdy rozdział poświęcony jest jednej placówce. 

"Nawet zmarginalizowanym i skompromitowanym miało się tam żyć lepiej. Planowano zastosować najnowsze metody naukowe, aby dać szansę na odmianę swojego losu. Każdym miano się zajmować w nowiutkich obiektach z pionierskimi rozwiązaniami, niezależnie od tego, czy wysłano go tam w ramach humanitarnej kary, leczenia czy pomocy społecznej- to przecież Ameryka, a w Ameryce wszystko miało być zrobione najlepiej."

Czy to nie brzmi jak marzenie?
Pensjonariusze wyspy przecież mieli korzystać z osiągnięć nauki. mieli jakąś szansę na przyszłość, a ich istnienie nie przysparzało by już zmartwień. Ta nowoczesna placówka miała przynieść zaszczyt miastu...

Niestety wyspa Blackwell zamieniła się w istne piekło na ziemi. W placówkach tych panowały fatalne warunki, skazańcy zajmowali się pacjentami, a osoby zatrudnione wykazywały się agresją w stosunku do podopiecznych. Wysoka śmiertelność, przeludnienie, niedożywienie, choroby to tylko część tego co spotkało ludzi, którzy tam się znaleźli. 
Coś co miało służyć ludziom potrzebującym przyniosło tylko mękę i górę ludzkich zwłok...

Jeżeli szukacie mocnej książki, która Was przerazi i Wami wstrząśnie to ta jest idealna!
Dla mnie najgorsze były fragmenty mówiące o małych dzieciach... 
Mi brakuje słów, by Wam opisać coś więcej, to po prostu trzeba to przeczytać i poczuć!
To była książka, która poszargała moje emocje! 

Tytuł: Wyspa Potępionych. Prawdziwa historia Wyspy Blackwell
Autor: Stacy Horn
Wydawca: Znak
Stron: 350
Ocena: 10/10

Dziękuję Wydawnictwu Znak za egzemplarz!!!




poniedziałek, 27 maja 2019

"ODWYK" Adam Widerski

"Otworzył kłódkę i pstryknął włącznik światła. Pomieszczenie rozświetliło się, ukazując skuloną kobietę, przykutą do rury. Twarz miała napuchniętą i lekko posiniaczoną w miejscach, gdzie jego pięść zetknęła się z delikatną skórą."

Uwielbiam debiuty (pisałam już o tym), a ten jest wyjątkowo udany. Książka niektórych może przerazić ilością stron, bo jest to niezły grubasek, liczy sobie 636 stron. Jak już przed chwilą napisałam, książka jest wyjątkowa, dodam jeszcze, że jest rewelacyjna i czyta się ją naprawdę dobrze.

Cała akcja rozgrywa się w Łodzi. W klinice leczenia uzależnień dochodzi do morderstwa. Zmasakrowane zwłoki znajduje sprzątaczka. Przy ciele znajdują się buteleczka i kartka z wierszem oraz kodem.
Dochodzenie w tej sprawie zostaje przydzielone Ryszardowi Walskiemu oraz komisarzowi Krzyskiemu z czwartego komisariatu. 

Między śledczymi a mordercą rozpoczyna się okrutna gra, pełna symboli i kolejnych pytań.
Niestety psychopata zawsze wyprzedza śledczych o krok, a to sprawia mu największą radość.

Jest to naprawdę dobrze skonstruowany kryminał, który ukazuje mroczne oblicze Łodzi. 
Czyta się książkę wyjątkowo dobrze, nie ma tutaj zbędnych zdań, a za to znajdziemy mnóstwo dialogów, które nadają tempa tej całej historii.
Akcja jest tutaj bardzo dynamiczna i rozpędza się z każdą kolejną przeczytaną stroną.
Historia praktycznie od samego początku trzyma nas w napięciu i niepewności. 
Autor doskonale potrafił przedstawić psychopatycznego mordercę, miałam wręcz wrażenie, że siedział on w głowie niejednego takiego, by móc napisać tak dobrą powieść. 
Fabułę autor dopieścił do najmniejszych szczegółów, wszystko tutaj łączy się w logiczną całość, wszystko jest wyjaśnione.
Adam Widerski świetnie ukazał mozolną pracę śledczych, która nie zawsze polega na szybkich akcjach i pościgach, a raczej na siedzeniu w papierach i dedukcji.
Świetnie skonstruowane postacie dodają charakteru całości. 
Główny bohater, który jest bardzo cenionym policjantem, odnosi wiele zawodowych sukcesów. W życiu osobistym nie miał tak łatwo, a morderca próbuje wykorzystać to do swoich niecnych planów.
Podobało mi się to, że możemy śledzić losy bohaterów z kilku perspektyw.
Mamy tu punkt widzenia Piotra oraz Marty- która jest jego dziewczyną.

Ale również morderca dochodzi do głosu i wchodzimy do jego głowy, po to by dowiedzieć się co myśli. To właśnie jest ten element, który lubię najbardziej w kryminałach. 
Czas spędzony przy książce uważam za bardzo udany i jeszcze nie raz wyskoczyłabym na poszukiwanie seryjnego mordercy. 
No i zakończenie, które kompletnie mnie wbiło w fotel, nie tego się spodziewałam, ale mam nadzieję, że będzie kontynuacja losów nieustraszonego Piotra Krzyskiego!
Widzę tam otwartą furtkę i już zacieram rączki!

Autor pozwolił sobie na grę z czytelnikiem, podsuwał tropy, tylko po to by zmylić. Ciężko było odgadnąć rozwiązanie całej tej zagadki.
Polecam, każdemu kto szuka dobrego kryminału!!
Uwierzcie mi, że jak zaczniecie czytać to nie skończycie póki nie dowiecie się kim jest morderca i co oznaczają te dziwne symbole, które znajdują się obok zwłok.

Tytuł: Odwyk
Autor: Adam Widerski
Wydawca: Initium
Stron: 636
Ocena: 10/10

Dziękuję Wydawnictwu Initium za egzemplarz do recenzji!!!

Klikając w ten link http://bit.ly/ODWYK-FRAGMENT możecie przeczytać fragment książki !!!




"INNA TAJEMNICA WIARY" Andrzej Selerowicz

"Jestem pewna, że wszystko się wkrótce wyjaśni. Tylko że cień zarzutów przylgnie pewno do niego jak klej. No ale my, czyli parafianie, doskonale wiemy, że to nieprawda. Nas nikt nie przekona. A poza tym - ciągnęła, ani na chwilę nie tracąc wątku- jestem osobiście przekonana, że to bezpieka chce się na nim zemścić i próbuje go skompromitować pomówieniami. Nie sądzicie państwo? Człowieka o tak kryształowym charakterze jak ksiądz Tadeusz nie można posądzać o tak niecne czyny. Poza tym pochodzi on ze starej, polskiej rodziny szlacheckiej, a to byli przecież ludzie wielkiego honoru."

Ostatnio jest dość głośno na tematy związane z kościołem, moim zdaniem bardzo dobrze. Bo powinno się mówić głośno o wszystkich grzechach Kościoła, w którym jest mnóstwo obłudy, zdarzają się przyzwolenia na pedofilię, gra tam toczy się o władzę i pieniędze, ale to dopiero początek zła, które rozgościło się w tej instytucji.

Nasz główny bohater to Paweł, były ksiądz, gej. To nie powołanie sprawiło, że został księdzem, a raczej chęć wygodnego życia. 
Zanim jednak Paweł porzuci sutannę przeprowadzi nas po wszystkich etapach swojego życia, a przy okazji wyjawił nam prawdziwe oblicze Kościoła.
Paweł przez to, że jest gejem, czuję się inny, ale występując do seminarium zauważa, że co drugi kandydat na księdza jest homoseksualny.
Trzeba też dodać, że akcja powieści dzieje się w latach 90. gdzie wtedy też ludzie mieli inne podejście do tego tematu. Księża wręcz byli uważani za świętych.
Łamanie celibatu, chyba nikogo nie dziwi, ale jeśli chodzi o pedofilię jest już całkiem inne podejście ludzi, ale w czasach obecnych. Gdyż w latach 90 ludzie ślepo wierzyli w to co mówi ksiądz, a ofiary piętnowali. Co prawda myślę, że i w obecnych czasach znaleźli by się jeszcze zaślepieni wiarą w kościół.
Książka jest mocna, przytłaczająca. Pokazuje, że ksiądz też jest człowiekiem i jemu zdarza się grzeszyć.
Ja musiałam książkę parokrotnie odłożyć i wziąć w zamian coś lżejszego.
Polecam wszystkim tym, którzy choć trochę "interesują" się tym tematem.

Tytuł: Inna tajemnica wiary
Autor: Andrzej Selerowicz
Wydawca: Novae Res
Stron: 240
Ocena: 8/10

Dziękuję Wydawnictwu Novae Res za egzemplarz!!!




[PRZEDPREMIEROWO] "SHERLOCK. PRAWDZIWA HISTORIA PSIEGO STRAŻAKA" Paul Osborne

"Psi śledczy pożarniczy przyciągają uwagę publiczną i zajmują eksponowane stanowiska, a każdy w straży wie, że gdziekolwiek idę, wszędzie towarzyszy mi Sherlock. Razem tworzymy duet składający się ze śledczego pożarniczego i jego psa co jest dość niezwykłe, bo czasami śledczy wcale nie jest śledczym."

Uwielbiam książki w której głównym bohaterem jest zwierzak, a szczególnie pies. Dlatego bez wahania sięgnęłam po książkę "Sherlock. Prawdziwa historia psiego strażaka." Czy książka oczarowała mnie tak jak psiak z okładki?


Historia psiego strażaka jest ciekawa, chociaż nie wiem czemu spodziewałam się nieco innej treści. 
Poznajemy tutaj niesamowite przygody zwierzaka, a ten niepozorny z wyglądu piesek wraz ze swoim partnerem Paulem Osborne'em przeszukuje pogorzeliska i pomaga potrzebującym.
Ten psi strażak także nosi ochronne buty, a swoim niezwykle czułym węchem potrafi zadziwić i znaleźć potrzebujących pomocy, ryzykując nawet swoje życie.
Pies ten naprawdę należy do Londyńskiej Straży Pożarnej i jest ulubieńcem rodziny królewskiej. 
Sherlock otrzymał za swoje zasługi medal za odwagę. 
W książce tej otrzymujemy masę informacji o tym jak pracuje Londyńska Straż Pożarna.
Ja ubawiłam się niesamowicie czytając przygody psa i jego partnera.
Szczególnie zabawne były początki ich znajomości, a rzekłabym nawet, że pierwsze wejście psa do domu Paula Osborne, ta sytuacja przypomniała mi sytuację pierwszego wejścia do domu mojego psa. 
Niesamowite w tym wszystkich jest to, ze opisane sytuacje wydarzyły się naprawdę. 
Każdy kto chciałby poznać z bliska jak wygląda praca psa strażaka, powinien sięgnąć po tą pozycję.
Mamy tutaj humor, ale także historie, które poruszają i wzruszają.
Książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Nie należy ona też do obszernych książek, bo mamy tu tylko trochę ponad 200 stron. Dla mnie i córki była to książka na jeden wieczór, ale za to jaki cudowny jeden wieczór.
Autor chociaż zawarł tutaj dużo historii i informacji, to opisał to tak lekko, że nie czułam się przytłoczona tym wszystkim. 
Na końcu odnajdujemy prawdziwe fotografię bohaterów książki odważnego psa Sherlocka i jego kompana Paula Osborne.

"Jako śledczy i opiekun Sherlocka nie czuję się bezradny. Wiem, że razem uzyskamy na koniec dnia pozytywne rezultaty- nawet w najgorszych przypadkach, czyli z ofiarami śmiertelnymi. Nie ma nic gorszego. Mimo to Sherlock i ja potrafimy znaleźć odpowiedzi, które mogą doprowadzić do zamknięcia sprawy. Co więcej, w tej pracy możemy chronić i pomagać. A kto najlepiej umie się porozumiewać? Sherlock, rzecz jasna!"

POLECAM!!!

Tytuł: Sherlock. Prawdziwa historia psiego strażaka
Autor: Paul Osborne
Wydawca: Kobiece
Stron: 245
Ocena: 8/10

Dziękuję Wydawnictwu Kobiece za egzemplarz przedpremierowy!!!



niedziela, 26 maja 2019

"PASAŻER NA GAPĘ" Adrian Bednarek

"Nazywała go tatusiem, błagając o to, żeby pomógł mamie tak długo, aż oplótł sznur od żelazka wokół jej szyi. Żelazko wsadził między słupy poręczy na piętrze, podniósł i zrzucił dziewczynkę. Zawisła nad schodami."

To było moje drugie spotkanie z twórczością Adriana Bednarka. Książka "Skazany na zło" wywarła na mnie dobre wrażenie, spodobał mi się trochę inny styl pisania niż do tej pory znałam. Widząc, że wychodzi nowa książka byłam jej bardzo ciekawa. Czy "Pasażer na gapę" był tak samo dobry?

"Magda pomaga ukochanemu Maćkowi w ucieczce ze szpitala psychiatrycznego, do którego trafił, ratując się przed więzieniem. Misternie przygotowany plan psuje niespodziewanie pojawienie się nowego pacjenta w sali Maćka. Nie mając innego wyjścia, para zakochanych złodziei postanawia zabrać ze sobą „pasażera na gapę”, zamierzając pożegnać się z nim zaraz po opuszczeniu murów szpitala. Niebawem jednak okazuje się, że nie będzie to takie proste... Rozpoczyna się sadystyczna gra, w której dwoje młodych ludzi staje się jedynie bezwolnymi pionkami. Czy uda im się uciec przed zastawioną na nich pułapką, która może kosztować ich życie?"

Jeśli szukacie mocnych wrażeń, gęstej atmosfery i psychozy to śmiało bierzcie się za tą książkę. 
Ta książka działa na wyobraźnię tak, że ja mam do tej pory gęsią skórkę. 
Poznając dalsze losy Magdy, Maćka i Konrada wstrzymywałam oddech ze strachu. 
Książka jest wciągająca i to od pierwszych stron.
Jest absolutnie dobra i mocna, czasami wręcz obrzydliwa oraz brutalna. 

Autor pokazał jakie zło czai się w zakamarkach ludzkiej duszy. 
Uwierzcie mi w tej książce nie ma czasu na nudę i chociaż początkowo wydaje nam się, że to będzie zwykła, banalna historia. Adrian Bednarek daje nam mały przytyk w nos i pokazuje, że on potrafi napisać nieprzewidywalny thriller. 
Nie znajdziemy tutaj zbędnych opisów, a krótkie rozdziały podsycają naszą ciekawość. 
Akcja rozgrywa się w ekspresowym tempie.
Kilka słów o bohaterach, Magda, dziewczyna głównego bohatera jest niepokojąco inteligentna i chociaż nie miała łatwego życia, świetnie sobie radzi. Maciek, tak na imię ma główny bohater, to właśnie on wymyślił plan ucieczki ze szpitala, ale nie przewidział, że w jego pokoju pojawi się tajemniczy pasażer na gapę.
Konrada przemilczę, nie chcę Wam odbierać frajdy z odkrywania jego mrocznej osobowości.

Książka jest naprawdę niesamowita i niepowtarzalna!!!
Utwierdziłam się w przekonaniu, że uwielbiam styl autora.

POLECAM!!!

Tytuł: Pasażer na gapę
Autor: Adrian Bednarek
Wydawca: Novea Res
Stron: 404
Ocena: 8/10

Dziękuję Wydawnictwu Novea Res za egzemplarz!!!





"INKUB" Artur Urbanowicz

"W sąsiednim domu znowu coś się działo. W jednym z okien dostrzegła poruszający się odblask, przypominający światło latarki. Włamywacz? Paradoksalnie wolała, by tak właśnie było. Żeby myszkował tam zwykły człowiek z krwi i kości, a nie..."

Nawet nie wiecie jaka ja byłam ciekawa tej historii, jak tylko dowiedziałam się o tej książce to wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Książka nie należy do chudziutkich, ma prawie 1000 stron, więc biorąc pod uwagę inne obowiązki, trochę zeszło mi z jej czytaniem.
Czy historia była tak ciekawa, jak zapowiadał to opis?

"Dwie epoki.
Dwie historie.
Jedna wioska.
Jedna czarownica.
Jedna klątwa.
Wyobraź sobie, że możesz wszystko. Nawet oszukać śmierć.
Nad Suwalszczyzną za kilka dni pojawi się zorza polarna. W Jodoziorach, małej wiosce na prowincji, zostają znalezione spopielałe zwłoki małżeństwa. Wśród lokalnej społeczności miejsce to owiane jest złą sławą, słynie ze szczególnego nasilenia przemocy, chorób, zaginięć i samobójstw. Mówi się też o zjawiskach nadprzyrodzonych – niezidentyfikowanym zielonym świetle, odgłosach niewiadomego pochodzenia, a także o nawiedzonym domu. Miejscowi wierzą, że to on rozsyła wokół negatywną energię, która wydobywa z ludzi najgorsze instynkty.
Tajemnicami wioski żywo interesuje się młody dzielnicowy, który wkrótce popełnia samobójstwo. Sprawę jego śmierci bada Vytautas Česnauskis, policjant na wpół litewskiego pochodzenia z komendy miejskiej w Suwałkach. Odkrywa, że mroczna historia Jodozior ma swoje korzenie w latach siedemdziesiątych. Wtedy miała tam mieszkać kobieta, która parała się czarami…"

Ta historia była nieziemsko dobra!!!

Od pierwszych stron wciąga i nie puszcza, a im dalej w głąb tym robi się jeszcze ciekawiej. 
Mnóstwo tutaj tajemnic, sekretów, mroku i pułapek.
Mamy tutaj fabułę, która toczy się w tym samym miejscu tylko dzieli je czas, część oparta jest w latach 70.  a część w czasach obecnych.

Zmowa milczenia mieszkańców małych społeczności to jest coś co lubię w książkach grozy. 
Kiedy do wioski Jodoziorany wprowadza się starsza kobieta o oczach w różnych kolorach, zaczynają się dziać różne niepokojące rzeczy... Doszło do morderstwa, przemoc zaczęła się nasilać, ktoś inny popełnił samobójstwo, a na końcu na mieszkańców spadła choroba, która nasilała się i odpuszczała. 
Czy to tylko zbieg okoliczności? A może ktoś w tym maczał palce?
Ja jak sobie przypomnę tą historię to do tej pory mam ciarki na plecach. 
Autorowi udało się znakomicie połączyć dwie płaszczyzny czasowe. 
Odnajdziemy tutaj polowanie na czarownicę, ale nie takie jak znamy z bajek....
Tu wszystko jest tak realistyczne, że uwierzcie mi ja się piekielnie bałam.
A co najważniejsze książka chociaż liczy sobie 725 stron, to nie znajdziemy tutaj ani jednej strony, która nas zanudzi lub jest przegadana. Tu każde zdanie ma znaczenie!
A i bohaterowie, autor wykonał kawał dobrej roboty i wyczarował tutaj postacie takie prawdziwe, na wskroś realistyczne. Każda jest charakterystyczna i chociaż mamy tu dość liczną grupę bohaterów to nie znajdziemy w nich żadnego podobieństwa. 
Ostatnia najważniejsza już rzecz to jest klimat. Chwała Ci za to Arturze!
Klimat w tej książce jest mroczny, duszny, zawiesisty taki jaki powinien być w tego typu książkach!!!
Ta historia naprawdę porywa!
Zarezerwujcie sobie trochę więcej wolnego czasu i zasiądźcie wygodnie, bo oto przed Wami rewelacyjna książka!

Polecam!!!

Tytuł: Inkub 
Autor: Artur Urbanowicz
Wydawca: Vesper
Stron: 725
Ocena: 10/10

Dziękuję Wydawnictwu Vesper za egzemplarz!!!





"MORDERCA NA PLEBANII czyli klasyczna powieść kryminalna o wdowie, zakonnicy i psie" Karolina Morawiecka

"Tłumaczę mu na spokojnie, że Marta Dobrowolska umarła, a przecież nie powinna. Że lekarkę na czas wezwałam, że rosół jej ugotowałam... A on mi na to, że w zgonie denatki (DENATKI! Wyobraża sobie siostra?) nie ma żadnych niepokojących elementów! Zgon z przyczyn naturalnych."

Wcześniej słyszałam już nazwisko autorki, słyszałam o pierwszej części przygód nieustraszonej Karoliny Morawieckiej (bohaterki, a nie autorki :P), ale jakoś czas nie pozwolił na to, by po nią sięgnąć. Teraz gdy dostałam część drugą do recenzji, żałuję bardzo, że nie wzięłam się najpierw za pierwszą.

Książka "Morderca na plebanii czyli klasyczna powieść kryminalna o wdowie, zakonnicy i psie" opowiada o morderstwie idealnym, ale powiecie jak to... No, więc umiera starsza parafianka i tu się zaczyna, bo przecież nie ma nic dziwnego w naturalnym umieraniu. Natomiast starsza pani zostawia list w którym opisuje, że u sąsiadów doszło do morderstwa parę lat temu.
Do akcji wkracza nasza nieustraszona pani detektyw Karolina Morawiecka.

Jak ja się ubawiłam czytając tą książkę, jak ja uwielbiam styl retro w powieściach kryminalnych.
Styl pisania autorki urzekł mnie od pierwszej strony, to już tu wiedziałam, że będzie dobrze.
Wszystko tutaj zagrało, postacie, teksty i humor.
Wymyślona przez autorkę zagadka nie była łatwa do rozwiązania.
Uprzedzam, że jeśli poszukujecie w książkach krwawej rzezi to tutaj jej nie odnajdziecie.
Znajdziecie natomiast lekką, przyjemną i zabawną historię.
Książkę przeczytałam dość szybko, a zaintrygowana zagadką ani myślałam o odłożeniu książki na bok.
Główna bohaterka swoimi przemyśleniami doprowadzała mnie do łez, ale tych ze śmiechu.
Autorce udało się stworzyć postać zabawna, inteligentną, którą się lubi od pierwszego zdania.
Pozostali bohaterowie również są wielobarwni i na długo zagoszczą w mojej pamięci.
Jeśli szukacie lekkiej, przyjemnej powieści kryminalnej, która rozbawi Was do łez to polecam właśnie "Mordercę na plebanii.."
Relaks murowany.
Książka jest rewelacyjna, a ja odkryłam kolejną świetną polską autorkę!!!
Muszę jeszcze szybko nadrobić pierwszą część, bo kto wie może już niedługo pojawią się dalsze losy mojej ukochanej detektyw Karoliny Morawieckiej.

Tytuł: Morderca na plebanii czyli klasyczna powieść kryminalna o wdowie, zakonnicy i psie"
Autor: Karolina Morawiecka
Wydawca: Lira
Stron: 314
Ocena: 10/10

Dziękuję Wydawnictwu Lira za egzemplarz!!!



"WIEDŹMIE DRZEWO" Tana French

"Pochwyciłem jednak ostrzegawcze spojrzenie, jaki posłała Leonowi. Zamierzał coś powiedzieć, lecz zamknął usta i skupił się na gaszeniu skręta na podłodze tarasu. Dziwnie się poczułem, widząc w nich wrogów. Ogarnął mnie głęboki niepokój jakbym nagle zobaczył świat przez ciemne, zniekształcające szkło i nie miał pojęcia, która wersja jest prawdziwa."

Książki Tany French były mi dotąd nieznane. Po najnowszą jej książkę sięgnęłam zachęcona opisem, okładką, a także tym, iż przeczytałam, że książka ta znalazła się w zestawieniu najlepszych książek w tym roku. Czy dla mnie też okazała się tak dobra?

"Toby jest rozpieszczanym przez los lekkoduchem. Ma wspaniałych przyjaciół, świetną dziewczynę i pracę, którą lubi i w której doskonale się sprawdza. Jego beztroskie życie przerywa dramatyczne wydarzenie – Toby przyłapuje na gorącym uczynku włamywaczy i zostaje przez nich brutalnie pobity.
Fizyczne i psychiczne rany leczy na prowincji, w domu, w którym jako dziecko spędzał wakacje z kuzynami. Opiekując się śmiertelnie chorym wujem, Toby stopniowo dochodzi do siebie. Czuje się już naprawdę dobrze, kiedy musi się zmierzyć ze wstrząsającym odkryciem: w pniu rosnącego w ogrodzie starego wiązu zostaje znaleziony ludzki szkielet.
Badania dowodzą, że kości należą do jednego ze szkolnych kolegów Toby’ego, a śledztwo policji wkrótce koncentruje się właśnie na nim. Usiłując dowiedzieć się, co naprawdę wydarzyło się w gospodarstwie wuja, Toby odkrywa mroczne sekrety z przeszłości swojej i własnej rodziny. Okazuje się, że to, co pamięta z dzieciństwa, jest tylko wyobrażeniem, a prawda jest zupełnie inna…"

Zacząć muszę od tego, że nie polubiłyśmy się z tą książką. Początek tak mnie wymęczył, że z 3 razy odkładałam tą książkę i brałam się za inne. Co prawda ciągle coś mnie ciągnęło do tej historii, chciałam wiedzieć co tutaj się wydarzy.
Jak już się mi udało przebrnąć przez początek, było już nieco lepiej, chociaż nadal miałam wrażenie, że książka była przegadana. 
Spokojnie cała historia zmieściłaby się w połowie i wtedy może człowiekowi czytałoby się lepiej. Zapomniałam wspomnieć, że książka liczy sobie ponad 600 stron.
Zabrakło mi tutaj jakiegokolwiek napięcia, akcja rozkręcała się w ślimaczym tempie. 
Ale, ale nie ma aż tak źle, bo w drugiej połowie odnalazłam parę rzeczy, które przykuły moją uwagę, tylko dlaczego dopiero po przeczytaniu 400 stron...
Ciekawość podsycało to, że niczego nie mogłam być pewna w tej książce, było tu mnóstwo niedopowiedzeń. Mamy tu kłamstwa, intrygi, tajemnice. Czy prawda zdoła wyjść na światło dzienne?
Historia ta pokazuje jak zło ściąga za sobą zawsze tylko kolejne zło...
Trochę zabrakło mi klimatu Dublina, mrocznej i dusznej atmosfery tamtych miejsc.
Może jest to spowodowane tym, że nastawiona byłam chyba na inną historię. 
Pomysł na fabułę był dobry, ale autorka poszła moim zdaniem za bardzo w stronę obyczajówki...
Co do bohatera, to był on dla mnie dość nudny przez to, że ciągle miał on takiego farta, co prawda przyznać trzeba, że autorka wykonała kawał dobrej roboty nakreślając każdą z postaci, ale jakoś nie przypadli mi oni do gustu.
Czegoś mi tutaj zabrakło i tyle...
Książka naprawdę nie jest zła i każdy kto szuka czegoś lżejszego odnajdzie tu coś dla siebie. Jeśli lubicie właśnie takie thrillery o odkrywaniu prawdy, gdzie należy złożyć wszystko jak puzzle w całość to ta pozycja będzie dla Was idealna.
Jest to dla mnie nauczka, żeby za bardzo nie nastawiać się po opisie na książkę.
Z chęcią sięgnę po jakąś inną książkę Tany French po to by jeszcze raz odkryć jej podobno niepowtarzalny styl. 

Tytuł: Wiedźmie drzewo
Autor: Tana French
Wydawca: Albatros
Stron: 636
Ocena: 7/10

Dziękuję Wydawnictwu Albatros za egzemplarz!!!






"SIEDEM ŚMIERCI EVELYN HARDCASTLE" Stuart Turton

"Poczucie krzywdy rozdzierało mi nocą duszę i prześladowało za dnia. Przycinało mnie kawałek po kawałku, dopóki nie mogłem już myśleć o niczym innym prócz niej."

"Siedem śmierci Evelyn Hardcastle" jest to książka, którą chciałam bardzo przeczytać od momentu kiedy pierwszy raz ujrzałam okładkę. Okładka zwiastowała mi, że książka będzie utrzymana w dobrym retro klimacie, a ja takie książki uwielbiam. Czy w środku zastałam to czego się spodziewałam?

"O jedenastej wieczorem Evelyn Hardcastle zostanie zamordowana.
Masz osiem dni i osiem wcieleń.
Pozwolimy ci odejść pod warunkiem, że odkryjesz, kto jest zabójcą.
Zrozumiano? W takim razie zaczynamy…
Evelyn Hardcastle będzie umierać każdego dnia, aż do momentu, gdy ktoś odkryje, kim jest jej zabójca. Wśród gości zaproszonych do Blackheath jest kilku ludzi, którzy próbują to zrobić. Nie mają równych szans ani równych możliwości. Stale przeżywają ten sam dzień, usiłując rozwiązać zagadkę, lecz każdy wieczór nieubłaganie przeszywa dźwięk wystrzału z rewolweru…
Jeśli Aiden Bishop nie zwycięży w wyścigu o odkrycie tożsamości mordercy, nigdy nie opuści posiadłości. Ma osiem szans: każdego ranka przez osiem dni obudzi się w ciele innego gościa... Jeśli nie uda mu się znaleźć zabójcy, cały cykl zacznie się od początku. I znów będzie musiał odkrywać, kim są jego przeciwnicy i który z nich pod eleganckim ubraniem skrywa śmiertelnie ostry nóż… "

Powiem tak, spodziewałam się, że książka mi się spodoba, ale nie byłam przygotowana na to co wydarzy się podczas całej tej historii. Ta książka to istna petarda!
Historia mnie zaczarowała, a świat bohaterów mnie urzekł. 
Co prawda początkowo trochę gubiłam się w tej całej historii, ale w miarę czytania wszystko powoli układało się w logiczną całość.
Mamy tutaj czasami dużo za dużo wszystkiego, musiałam być cały czas skupiona podczas czytania, bo w przeciwnym razie momentalnie się gubiłam i musiałam powracać do poprzedniego fragmentu. 
Chronologii w tej książce nie uświadczycie, ale cóż taki styl autora. 
To co mi się spodobało to oryginalny i dość inny pomysł na fabułę. 
Klimat co ważne jest utrzymany w stylu retro, możemy to zauważyć w stylu bycia bohaterów, a także w opisach. 
Autor do samego końca nie pozwolił mi na rozwikłanie zagadki.
Książka co ważne trzyma w napięciu, są tajemnice, ale jest też humor. 
To co ważne też dla mnie to to, że autor pozamykał wszystkie tematy, które rozpoczął, nie ma tu żadnych niedomówień. 
Co do bohaterów to każdy jest inny, każdy niepowtarzalny i charakterystyczny na swój sposób. 
Jeżeli szukacie książki przy której możecie trochę pogłówkować to ta będzie idealna, uwierzcie mi, że ciężko wpaść na rozwiązanie. 
A jeśli już będziecie mieli książkę w ręce to zarezerwujcie sobie wolny wieczór, bo tak łatwo jej nie odłożycie!!!

POLECAM!!!

Tytuł: Siedem śmierci Evelyn Hardcastle
Autor: Stuart Turton
Wydawca: Albatros
Stron: 510
Ocena: 9/10

Dziękuję Wydawnictwu Albatros za egzemplarz!!!