niedziela, 26 maja 2019

"WIEDŹMIE DRZEWO" Tana French

"Pochwyciłem jednak ostrzegawcze spojrzenie, jaki posłała Leonowi. Zamierzał coś powiedzieć, lecz zamknął usta i skupił się na gaszeniu skręta na podłodze tarasu. Dziwnie się poczułem, widząc w nich wrogów. Ogarnął mnie głęboki niepokój jakbym nagle zobaczył świat przez ciemne, zniekształcające szkło i nie miał pojęcia, która wersja jest prawdziwa."

Książki Tany French były mi dotąd nieznane. Po najnowszą jej książkę sięgnęłam zachęcona opisem, okładką, a także tym, iż przeczytałam, że książka ta znalazła się w zestawieniu najlepszych książek w tym roku. Czy dla mnie też okazała się tak dobra?

"Toby jest rozpieszczanym przez los lekkoduchem. Ma wspaniałych przyjaciół, świetną dziewczynę i pracę, którą lubi i w której doskonale się sprawdza. Jego beztroskie życie przerywa dramatyczne wydarzenie – Toby przyłapuje na gorącym uczynku włamywaczy i zostaje przez nich brutalnie pobity.
Fizyczne i psychiczne rany leczy na prowincji, w domu, w którym jako dziecko spędzał wakacje z kuzynami. Opiekując się śmiertelnie chorym wujem, Toby stopniowo dochodzi do siebie. Czuje się już naprawdę dobrze, kiedy musi się zmierzyć ze wstrząsającym odkryciem: w pniu rosnącego w ogrodzie starego wiązu zostaje znaleziony ludzki szkielet.
Badania dowodzą, że kości należą do jednego ze szkolnych kolegów Toby’ego, a śledztwo policji wkrótce koncentruje się właśnie na nim. Usiłując dowiedzieć się, co naprawdę wydarzyło się w gospodarstwie wuja, Toby odkrywa mroczne sekrety z przeszłości swojej i własnej rodziny. Okazuje się, że to, co pamięta z dzieciństwa, jest tylko wyobrażeniem, a prawda jest zupełnie inna…"

Zacząć muszę od tego, że nie polubiłyśmy się z tą książką. Początek tak mnie wymęczył, że z 3 razy odkładałam tą książkę i brałam się za inne. Co prawda ciągle coś mnie ciągnęło do tej historii, chciałam wiedzieć co tutaj się wydarzy.
Jak już się mi udało przebrnąć przez początek, było już nieco lepiej, chociaż nadal miałam wrażenie, że książka była przegadana. 
Spokojnie cała historia zmieściłaby się w połowie i wtedy może człowiekowi czytałoby się lepiej. Zapomniałam wspomnieć, że książka liczy sobie ponad 600 stron.
Zabrakło mi tutaj jakiegokolwiek napięcia, akcja rozkręcała się w ślimaczym tempie. 
Ale, ale nie ma aż tak źle, bo w drugiej połowie odnalazłam parę rzeczy, które przykuły moją uwagę, tylko dlaczego dopiero po przeczytaniu 400 stron...
Ciekawość podsycało to, że niczego nie mogłam być pewna w tej książce, było tu mnóstwo niedopowiedzeń. Mamy tu kłamstwa, intrygi, tajemnice. Czy prawda zdoła wyjść na światło dzienne?
Historia ta pokazuje jak zło ściąga za sobą zawsze tylko kolejne zło...
Trochę zabrakło mi klimatu Dublina, mrocznej i dusznej atmosfery tamtych miejsc.
Może jest to spowodowane tym, że nastawiona byłam chyba na inną historię. 
Pomysł na fabułę był dobry, ale autorka poszła moim zdaniem za bardzo w stronę obyczajówki...
Co do bohatera, to był on dla mnie dość nudny przez to, że ciągle miał on takiego farta, co prawda przyznać trzeba, że autorka wykonała kawał dobrej roboty nakreślając każdą z postaci, ale jakoś nie przypadli mi oni do gustu.
Czegoś mi tutaj zabrakło i tyle...
Książka naprawdę nie jest zła i każdy kto szuka czegoś lżejszego odnajdzie tu coś dla siebie. Jeśli lubicie właśnie takie thrillery o odkrywaniu prawdy, gdzie należy złożyć wszystko jak puzzle w całość to ta pozycja będzie dla Was idealna.
Jest to dla mnie nauczka, żeby za bardzo nie nastawiać się po opisie na książkę.
Z chęcią sięgnę po jakąś inną książkę Tany French po to by jeszcze raz odkryć jej podobno niepowtarzalny styl. 

Tytuł: Wiedźmie drzewo
Autor: Tana French
Wydawca: Albatros
Stron: 636
Ocena: 7/10

Dziękuję Wydawnictwu Albatros za egzemplarz!!!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz