niedziela, 26 maja 2019

"INKUB" Artur Urbanowicz

"W sąsiednim domu znowu coś się działo. W jednym z okien dostrzegła poruszający się odblask, przypominający światło latarki. Włamywacz? Paradoksalnie wolała, by tak właśnie było. Żeby myszkował tam zwykły człowiek z krwi i kości, a nie..."

Nawet nie wiecie jaka ja byłam ciekawa tej historii, jak tylko dowiedziałam się o tej książce to wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Książka nie należy do chudziutkich, ma prawie 1000 stron, więc biorąc pod uwagę inne obowiązki, trochę zeszło mi z jej czytaniem.
Czy historia była tak ciekawa, jak zapowiadał to opis?

"Dwie epoki.
Dwie historie.
Jedna wioska.
Jedna czarownica.
Jedna klątwa.
Wyobraź sobie, że możesz wszystko. Nawet oszukać śmierć.
Nad Suwalszczyzną za kilka dni pojawi się zorza polarna. W Jodoziorach, małej wiosce na prowincji, zostają znalezione spopielałe zwłoki małżeństwa. Wśród lokalnej społeczności miejsce to owiane jest złą sławą, słynie ze szczególnego nasilenia przemocy, chorób, zaginięć i samobójstw. Mówi się też o zjawiskach nadprzyrodzonych – niezidentyfikowanym zielonym świetle, odgłosach niewiadomego pochodzenia, a także o nawiedzonym domu. Miejscowi wierzą, że to on rozsyła wokół negatywną energię, która wydobywa z ludzi najgorsze instynkty.
Tajemnicami wioski żywo interesuje się młody dzielnicowy, który wkrótce popełnia samobójstwo. Sprawę jego śmierci bada Vytautas Česnauskis, policjant na wpół litewskiego pochodzenia z komendy miejskiej w Suwałkach. Odkrywa, że mroczna historia Jodozior ma swoje korzenie w latach siedemdziesiątych. Wtedy miała tam mieszkać kobieta, która parała się czarami…"

Ta historia była nieziemsko dobra!!!

Od pierwszych stron wciąga i nie puszcza, a im dalej w głąb tym robi się jeszcze ciekawiej. 
Mnóstwo tutaj tajemnic, sekretów, mroku i pułapek.
Mamy tutaj fabułę, która toczy się w tym samym miejscu tylko dzieli je czas, część oparta jest w latach 70.  a część w czasach obecnych.

Zmowa milczenia mieszkańców małych społeczności to jest coś co lubię w książkach grozy. 
Kiedy do wioski Jodoziorany wprowadza się starsza kobieta o oczach w różnych kolorach, zaczynają się dziać różne niepokojące rzeczy... Doszło do morderstwa, przemoc zaczęła się nasilać, ktoś inny popełnił samobójstwo, a na końcu na mieszkańców spadła choroba, która nasilała się i odpuszczała. 
Czy to tylko zbieg okoliczności? A może ktoś w tym maczał palce?
Ja jak sobie przypomnę tą historię to do tej pory mam ciarki na plecach. 
Autorowi udało się znakomicie połączyć dwie płaszczyzny czasowe. 
Odnajdziemy tutaj polowanie na czarownicę, ale nie takie jak znamy z bajek....
Tu wszystko jest tak realistyczne, że uwierzcie mi ja się piekielnie bałam.
A co najważniejsze książka chociaż liczy sobie 725 stron, to nie znajdziemy tutaj ani jednej strony, która nas zanudzi lub jest przegadana. Tu każde zdanie ma znaczenie!
A i bohaterowie, autor wykonał kawał dobrej roboty i wyczarował tutaj postacie takie prawdziwe, na wskroś realistyczne. Każda jest charakterystyczna i chociaż mamy tu dość liczną grupę bohaterów to nie znajdziemy w nich żadnego podobieństwa. 
Ostatnia najważniejsza już rzecz to jest klimat. Chwała Ci za to Arturze!
Klimat w tej książce jest mroczny, duszny, zawiesisty taki jaki powinien być w tego typu książkach!!!
Ta historia naprawdę porywa!
Zarezerwujcie sobie trochę więcej wolnego czasu i zasiądźcie wygodnie, bo oto przed Wami rewelacyjna książka!

Polecam!!!

Tytuł: Inkub 
Autor: Artur Urbanowicz
Wydawca: Vesper
Stron: 725
Ocena: 10/10

Dziękuję Wydawnictwu Vesper za egzemplarz!!!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz